Index      I etap    II etap    III etap    IV etap    V etap    VI etap    Wyniki

 
Końcowe wyniki:


I miejsce digital mary (9)  :  Marcin Jagodziński      zob. wiersze

II miejsce maruda (1)  :  Mariusz Appel      zob. wiersze

III miejsce R2D2 (28)  :  Joanna Obuchowicz      zob. wiersze

IV miejsce polor (15)  :  Władysław Krupa      zob. wiersze



Nagrody:


I miejsce
500 zł
digital mary (9)  :  Marcin Jagodziński

II miejsce
250 zł
maruda (1)  :  Mariusz Appel

Tomiki wierszy Anny Świrszczyńskiej wylosowali:
Nil Admirari (24)
Ulka (44)



Podsumowanie:


     Już można, prawda?
     Bardzo dziękuję za zaproszenie do jurorowania. Oglądanie, jak te same teksty oceniły cztery inne osoby, których się w życiu na oczy nie widziało, z którymi się o tych tekstach w trakcie oceniania ni słowa nie wymieniło, ni grymasu po pierwszym wersie, ni aluzyjki towarzyskiej - to było fascynujące. Zarówno przy wynikach 5:0, jak i wtedy, gdy trafiało moje 1 do 4 innych. I to: publiczne i pojedyncze wystawianie swojej opinii wydaje mi się główną zaletą konkursu w porównaniu z wszystkimi zwyczajnymi, niesieciowymi.
     Autor widzi, czarno na białym, z kim przegrał, u kogo przegrał i dlaczego przegrał. Podobało mi się.

     Podobało mi się, że organizator w czynie społecznym, że jurorzy w czynie społecznym, że sponsor w czynie społecznym - że oddolnie, spontanicznie, że żaden Dom Kultury, ani jednej delegacji, ani jednej diety, ani odliczeń podatkowych, ani preliminarza, żadnego pół litra, żadnego przedpokoju burmistrza, żadnego papierka. Że tak można, że Internet potrafi. Bardzo mi się podobało.

     Minusy. Rozczarowała mnie niemal całkowita cisza w komentarzach. Wyglądało tak, jakby z racji rozciągnięcia w czasie pies z kulawą nogą tu nie zaglądał, jakby ta specyfika bezpośrednich starć tekstów i jawność komentarzy niekogo nie ruszały na tyle, żeby choć zdaniem zareagować. Uważam, że błędem było ustalenie z góry, sztywno, liczby etapów. Póki organizator pojęcia nie ma, ile i jakich tekstów wpłynie, nie ma podstaw do arbitralnego ustalenia, że 32 będą się nadawały do osobnego komentowania i dalszych zmagań. Efekt, dla mnie, był taki, że co najmniej połowa z tych 32 zmuszała do ekwilibrystyki: jak być jurorem uprzejmym i nie powiedzieć tego, co by się powiedziało w zaciszu kameralnego jurorowania bez upubliczniania komentarzy. Czyli, że jeśli się nie ma nic do powiedzenia i żadnego pomysłu, jak to nic sprzedać w atrakcyjnym opakowaniu, to "konkurowanie" poetyckie jest złudzeniem, sadyzmem wobec czytelnika i niczym więcej.
     Skoro przyszło dużo słabych tekstów, to niechby etapów było trzy zamiast sześciu, za to bez ewidentnych nieporozumień. Moim zdaniem, to jest materiał do przemyślenia, jeśli będą następne Interpoezje.
     Zirytowało mnie potwornie wycofywanie się autorów w trakcie. Psiakrew, pozwolę sobie. Wiedzieli gdzie, komu i po co wysyłają, zanim wysłali. Po czym spotyka się dobry wiersz z koszmarkiem. Autor dobrego się wycofuje, koszmar przechodzi. Mówię na przykład o XV parze 2. etapu. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby w normalnym, papierowym konkursie ktoś wysłał apel: "gdybym wygrał/a, proszę mnie nie uwzględniać". Koncepcja, że wcześniej ktoś by kopał w tonie papierów, żeby wycofać już zgłoszone teksty, w ogóle odpada, oczywiście. Czy oczekiwanie odrobiny refleksji przed zgłoszeniem się do tak etapowo zaplanowanego konkursu jest wygórowanym żądaniem?

     Sam system etapowy - nie przekonał mnie. Czy były w tym jakieś emocje? Nie wiadomo, komentarzy nie ma. Czy były atrakcje hazardowe dla publiczności lub autorów? Nie wiadomo, komentarzy nie ma.
     Czy był zysk artystyczny? Dla mnie - nie. Najlepsze, moim zdaniem, wiersze tego konkursu, to "priv", "dobermany", "zimnokrwiści w sercu miasta" i "kołysanka teraz". W takiej właśnie kolejności. Świetne wiersze. Żaden z finału. A przy dwóch ostatnich nawet się nie dowiem, kto był autorem. Może odbierałoby się ten system zupełnie inaczej, gdyby do etapu komentarzy przeszło 20 wierszy i same co najmniej poprawne. Nie wiem, nie porównam.

     Pobożne życzenia do organizatora (ukłon za wkład pracy tegoroczny):
- 7, 9, 11 oceniających osób? Wynik 11:0 byłby już bardzo znaczący statystycznie:)
- znacznie dłuższy czas między ogłoszeniem konkursu a zakończeniem przyjmowania prac?
- znacznie większa pompa ogłaszania wyniku końcowego, gdy wygrywa już naprawdę dobry autor i żółć nagromadzona w nas-jurorach pod adresem innych nie powinna tego przesłaniać?

     A w ogóle? Straszne jest i śmieszne, że "tworzą" ludzie, którzy nie opanowali języka. Mówię o wszystkich, którzy dostali ode mnie "0" w 1. etapie. Okropne, że większość tekstów jest tak nijaka, że zapomina się o nich natychmiasta po setnym (!) obowiązkowym, wnikliwym przeczytaniu. Gdy powinny już być wryte w głowę na wieczność. Niepokojące, że gdy ma się w rękach wydruki z kilkunastoma wierszami różnych autorów, to widać jedną, wspólną, dominującą, ujednolicającą, męczącą manierę: małe litery i przerzutnie.

tylko te małe
takie małe
litery i
przerzutnie.

     I za okazję do tej konstatacji na temat kondycji poezji współczesnej dziękuję szczególnie.

Graal





     Półtora roku temu przysłuchiwałam się nocnej audycji w "Trójce" na temat możliwości, jakie stwarza internet. Dyskusja dotyczyła nie rozmiarów sieci czy powszechnego dostępu i szybkiej wymiany informacji, a anonimowości uczestników wirtualnego świata. Słuchacze zabierający głos na antenie przytaczali dramatyczne historie, które stały się ich udziałem: dzwoniły ofiary oszustw towarzyskich, finansowych. Dramat wiązał się z przeniesieniem wirtualnych znajomości w codzienny świat i wynikał najczęściej z rozdźwięku pomiędzy obiema rzeczywistościami. Zabrałam wtedy głos przekonana, że rzeczywistość jest jedna, a internet stanowi medium, dzięki któremu człowiek odważa się bardziej być. Że wbrew pozorom, jakie stwarza anonimowość uczestniczenia w sieci, człowiek odkrywa się zamiast chować. Występując pod wybranym przez siebie nickiem, kreuje swoją "nową" osobowość (budowanie siebie rozpoczyna się już w momencie wyboru internetowego imienia). A potem człowiek internetowy jest sobą, albo przywdziewa maski, czyli znowu - jest sobą - postacią, która przywdziewa maski. Jak w życiu.

Błądząc w ciemnościach
     - tak właśnie przyjęłam zaproszenie organizatora konkursu do sędziowania w trakcie INTERPOEZJI. Decyzji towarzyszyły wątpliwości: przede wszystkim, dotyczyły wagi werdyktu wydanego przez pięć tylko i to niekonsultujących wzajemnie swoich ocen osób. Martwiłam się także o odzew na zaproszenie konkursowe - czy zgłosi się dostatecznie wielu twórców, by konkurs w ogóle się odbył. Dalej - niespokojnie oczekiwałam na wiersze znane mi z czasu, kiedy regularnie czytałam php - niespokojnie, gdyż naturalnie stanowić miały największe pod względem etycznym wyzwanie. Spodziewałam się także, że w szranki staną wysoko cenieni przeze mnie autorzy i zastanawiałam się, czy będę potrafiła ich od razu rozpoznać. Czekałam konfrontacji.

Przedstawienie w sześciu odsłonach zaczęło się
      - od większej, niż zakładałam konkurencji w postaci 68 zestawów wierszy. Nastąpiło niekończące się po finał nieustanne czytanie. W I etapie, jak w żadnym następnym, decydujący głos należał do jurorów. W całym konkursie potem suma sędziowskich opinii nie mogła stanowić o przejściu autora do następnego etapu. Jurorzy musieli zadowolić się ograniczeniem swojego prawa wyboru za każdym razem tylko do jednego z dwóch wierszy, o reszcie decydować miał zupełnie kapryśny los. Oczywiście - zasady konkursu zaakceptowaliśmy (autorzy i członkowie jury) przystępując do niego. Jednakże niewymieniony z imienia i nazwiska w regulaminie los nie ujawnił także swoich możliwości. Dlatego starałam się za każdym razem kiedy los zestawiał pary inaczej niżbym ja to zrobiła, opowiadać o tym, by nie sprzyjać złudnemu wrażeniu, że to przede wszystkim dzięki mojej (jurorów) decyzji odpada dobry wiersz spośród dobrych dwóch lub dalej przechodzi słaby ze słabej pary.

Podczas I etapu wypracować musiałam precyzyjną hierarchię ocen (dla przykładu 0 punktów przyznałam tekstom, których autorzy zignorowali polszczyznę jako środek przekazu oraz czytelnika jako odbiorcę). Niezależnie od tego przez cały konkurs konsekwentnie kierowało mną jedyne subiektywne kryterium: czy chcę ten wiersz czytać, CZY MI SIĘ PODOBA. Odpowiedzi na tak postawione pytanie nie da się podważyć, a uzasadnić potrafię ją w najbardziej właściwy mi sposób - mierząc towarzyszący czytaniu poziom emocji i intelektualnej satysfakcji.

Światełko w tunelu
      pojawiło się w trakcie konkursu wraz z komentarzami dotyczącymi bardziej jurorów niż wierszy. Jawne komentarze i tożsamość jurorów zostały skonfrontowane z anonimowością uczestników i czytelników INTERPOEZJI. I stało się jasne, że to nie wiersze wzbudzają największe emocje, a ich oceny. Że przed konkursem poetyckim jest turniej komentarzy, a zamiast rankingu wierszy czy ich autorów, powstanie ranking dotyczący jurorów.

Rozwiązanie
      W finale znalazły się wiersze niepowalające. Niezrozumiałe wydały mi się decyzje autorów o kolejności wierszy wystawionych w poszczególnych etapach (choć i przed finałem wybór często - choć przy mniejszych emocjach - zaskakiwał).
      Do V etapu nie dotarli wszyscy uczestnicy, których wiersze na finał zasłużyły. Przyczyniło się do tego nie tylko niefortunne ustawienie w parach, ale także zaskakujące (szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę, o czym już wspominałam: zasady konkursu i jego planowany przebieg znane były przed rozpoczęciem, w trakcie nie nastąpiły żadne zmiany, a wiedza uczestników nie poszerzyła się o dodatkowe, dotyczące np. jurorów informacje) decyzje o wycofaniu się z konkursu.
     Z przyjemnością wśród pretendujących do nagrody widziałabym ślepicę, finalistów - R2D2 i digital mary, ciekawie zapowiadających swój udział Mr Toada i Corduroya czy nierówny w pisaniu Trybunał Śmiechu. Chętnie przeczytałabym inne wiersze Godlewskiego oraz - także nierównych - debiusta i Czułego Barbarzyńcy. Zobaczyłabym, czy finałowy maruda radzi sobie także z inną, niż zaprezentowana w konkursie, formułą.

Z wdzięcznym dygnięciem
      zwracam się do organizatora INTERPOEZJI, podkreślam, że zaproszenia do uczestnictwa w jury odebrałam jako wyróżnienie. Powtórzę także uwagę wyrażoną poza forum, że konkurs okazał się dla mnie tyleż nauką co nauczką (a obie przydadzą się niechybnie). Dodam, że czytanie określonej liczby wierszy w wyznaczonym czasie wymagało ode mnie ogromnej dyscypliny, a w wielu beznadziejnych przypadkach - samozaparcia. Decyzje pochłaniały mnie na tyle, że bliskim jawiłam się jako pół cienia połowy mercedesa. Spodziewam się także, że nie znajdę zrozumienia za krytykowane już po I etapie "surowe" podejście do wierszy.
     Cieszyła mnie możliwość konfrontacji opinii jurorów - najciekawszy element regulaminu konkursu, miło mi także, że zwycięzca zwrócił na te nasze "rozmowy" uwagę w swoim podsumowaniu konkursu. I choć formuła INTERPOEZJI wymaga zmiany, myślę, że mogą wystarczyć zaproponowane przez Pawła Dymka uwagi w komentarzu jeszcze sprzed końca konkursu.
     W odniesieniu do rozważań poprzedzających konkurs: rozpoznałam w sumie jeden wiersz ("balladę prozaiczną czyli tryptyk nierównoramienny" Asasella z php) i już w trakcie I etapu zdałam sobie sprawę, że nie mogę prawdopodobnie liczyć na spodziewaną konfrontację znanych mi z sieci autorów. Czy tak było? Czy regulamin pozwala odtajnić nazwiska pozostałych poza finalistami uczestników?
     Podziwiam zapał organizacyjny Pawła i z szacunkiem podchodzę do rzetelności, jaką wykazał się na każdym etapie konkursu. Życzę chłopakowi wytrwałości w następnej edycji i cierpliwości, której tym razem mogło zabraknąć, życzę równie kontrowersyjnego jury, a najbardziej - dobrych wierszy i godnych autorów

Dziękuję za uwagę
Urszula Wacławczyk
Mercedes





     W konkursie wzięło udział 68 autorów, zostały ocenione 132 teksty. Ogólny poziom wierszy był naszym zdaniem niski, wyróżniały się pojedyncze utwory, pojedynczy autorzy. Gratulujemy zwycięzcom, wszystkim dziękujemy za udział. Do zobaczenia na drugiej INTERPOEZJI!

Paweł Dymek
^ do góry   
Strona istnieje od czerwca 2002 r. © Copyright Zespół 2002-2006.
Teksty są własnością autorów. Kopiowanie wyłącznie za zgodą autorów.
south beach Depresja