Index   |   009  |  010  |  011  |  012  |  013  |  014  |  015  |  016 pl.hum.poezja - Spiski i plotki

Autor:Telik (telik@stricte.net)
Temat:# spiski i plotki 016
Grupy dyskusyjne:pl.hum.poezja
Data:2003-04-22 07:50:44 PST


   
Bohaterami kolejnego odcinka "spisków i plotek" jest Fernando Antonio Nogueira Pessoa. Urodził się w 1888 roku w Lizbonie, ale dzieciństwo i młodość spędził w Afryce Południowej. Po powrocie do Lizbony prowadził skromne życie tłumacza listów handlowych, gdzie zmarł w nędzy i samotności w 1935 roku. Ale, no właśnie, przecież miałem mówić o bohaterach, a nie bohaterze. Na planie literackim Fernando Pessoa to nie tylko Fernando Pessoa, ale także Bernardo Soares, Ricardo Reis, Alvaro de Campos, Alberto Caeiro... I wcale nie chodzi tu o pisanie pod pseudonimami, ale o tworzenie odrębnych, żyjących własnym życiem, posiadających własny, niepowtarzalny styl, postaci - heteronimów.

-------------------------------------

Alvaro de Campos

Jestem okropnie przeziębiony

Wszyscy wiedzą, jak ciężkie przeziębienia
Naruszają cały system wszechświata,
Nastawiają nas przeciw życiu,
A nawet przyprawiają o metafizyczne kichnięcia.
Przez cały dzień wycierałem nos.
Zdaje się, że zaczyna boleć mnie głowa.
Smutny stan dla słabego poety!
Dziś naprawdę jestem słabym poetą.
To, czym byłem dawniej, było tylko pragnieniem, które się skończyło.

Żegnaj na zawsze, królowo wróżek!
Twoje skrzydła były ze słońca, a ja chodzę po ziemi.
Nie poczuję się lepiej, dopóki nie znajdę się w łóżku.
Nigdy nie czułem się dobrze, dopóki nie znalazłem się we wszechświecie.

"Excusez un peu"... Co za okropne przeziębienie!
Potrzebuję prawdy i aspiryny.

(przeł. Elżbieta Hrankowska-Jura)

-------------------------------------


Ciastko. Zwykłe ciastko z dziurką było teraz modelem, symbolem wszelkich spraw toczących się wokół niego. (Gruby paluch Mano stanowił oś). Przez chwilę zastanawiał się, czy potrzebuje do tej operacji talerzyka. Ale nie. Stół wydawał się przestrzenią na tyle nieograniczoną (w porównaniu z talerzykiem), że właściwiej oddawał proporcje. Kruszył, to prawda. Czyż miało to jednak jakieś znaczenie? Kontemplacja topornego ruchu obrotowego nadawanego przez kluchowaty kciuk dostatecznie absorbowała uwagę na centrum - peryferie w okolicach serwety stanowiły nieistotne marginalia.

Po pewnym czasie Mano musiał zorientować się, że stosunek wagi okruszków do wagi ciastka z dziurką niebezpiecznie zbliża się do jedności. (O właśnie w tej chwili oderwał się spory kawałek i wylądował w okolicy filiżanki Erla). To zdecydowanie zmieniało postać rzeczy: zapamiętale kręcąc wyszczerbionym półkawałkiem zezem próbował ogarnąć choćby trzy czwarte stołu. Język wywalony na brodę świadczył o bezwzględnej wartości wysiłku włożonego w proces obserwacji.

- Cholera, spadło na podłogę - wrzasnął Mano.
- I co teraz? - zapytał spokojnie Erlo
- Chyba będę musiał wszystko posprzątać.

Zabawy stanowiły niewyczerpalne źródło radości, a podłoga nieograniczone wręcz możliwości. Siadając cichutko pod stołem sięgnął po kolejne ciastko. Gruby paluch stanowił oś. Cykl spraw toczących się wokół niego spokojnie ruszył z miejsca jakby nic się nie stało.

[Telik]

Pozdrawiam, Telik.


Ciąg dalszy:     Google       Onet
^ do góry   
Strona istnieje od czerwca 2002 r. © Copyright Zespół 2002-2006.
Teksty są własnością autorów. Kopiowanie wyłącznie za zgodą autorów.
south beach Depresja