Index   |   I etap   |   II etap   |   III etap   |   Wyniki

1.00   |   1.01   |   1.02   |   1.03   |   1.04   |   1.05   |   1.06   |   1.07   |   1.08
  |   1.09   |   1.10   |   1.11   |   1.12
Podsumowania   |   Tabela ocen   |   1 - 8   |   9 - 20

 
(100) Genesis

Mój ty Faetonie najśmielszy!
Z rydwanu słońca spadłeś wprost
na łono mego Erydonu.


Zawisłeś nad udem bezcielesności,
rzeźbiąc myślą me bezkształtne
piersi , niedojrzałe biodra,
rzęsy skamieniałe.


Wyzwoliłeś ze mnie półkobietę,
której istota wypłynęła z
zielonego oka szarlatana.





(101) Bezsilność wiersza

Krzyczę moim wierszem
Nawołuję moją zwrotką
Wrzaski w rymach mieszczę
Krwawię wersem słodko

Krzyczę jak pod wodą
Nawołuję jak niemowa
Nie do przejścia przeszkodą
Okazują się być słowa

Tu poezja jest bezradna
By głębsze treści nieść
Nie pomoże muza żadna
Ludzie mają wszystko gdzieś

2003





(102) * * * (to jest skomplikowany organizm...)

to jest skomplikowany organizm ale sprawdzałem
da się nad tym panować. na ustach mam sok z cytryny
odciski na dowód dbania o owoc. była mowa o cielęcym
zauroczeniu zatem nie zaniedbuje tego języka no i okna

są takie urocze. wychodzisz nimi jak przez drzwi.

można wiele zaniedbać w życiu ale
nie mówić do rzeczy to znaczy zaniedbać wszystko.





(103) 10.01.2003

Mój anioł opiekun w kącie sobie siedzi
Biedzi się mój anioł , oj biedzi
Że w głowie pusto mam prawie
Że szampan w głowie pulsuje
Że za mężczyzną kochanym
W ogień bym mogła pofrunąć
Rwie pióra ze skrzydeł białych
Mój anioł opiekun stróż
Że wszystko mi pachnie różami
Choć w domu mam już sam kurz
Że świat wiruje mi w głowie
Po każdym naszym spotkaniu
Zbladł mój anioł jak papier
Smycz sobie przygotował
Skoro tak - powiada -
Mocniej cię będę pilnował!





(104) Czy takie mogą być marzenia?

na tej ulicy bieda pod postacią mężczyzn
opuszcza domy w kurtkach na każdy sezon
niecierpliwie wczesnym rankiem i po zmroku
gotowa łykać nadmierne dawki metali ciężkich
przemieszcza się od ławki do sklepów
by pokasłać gratisowo i wyłudzać grosze chodnikom

potem pełna wypitych litrów i zmęczenia
ściśnięta jak śmieci w żelaznym pojemniku
tłoczy się przy płotach w wysokiej trawie
próbuje ukryć tłumy brudnych nóg
bezwstydnie wdziewa maski z blachy falistej
odlewa się w krzaki z poczuciem wieczności
pobudza się do prokreacji i marzy

od jutra codziennie będę
kupować sobie jedną świeżą bułkę
można już






(105) Destrukcja

zniszczę twoje akwarium
nie szczepiony na wściekliznę
podwodny świat

magią moich pięści
odlecą motyle kawałki szkła
spłoszczone z odbić tych wieczorów
kiedy badałeś swój ocean
z plastikową anlantydą

zadepczę złote rybki
złożę ofiarę
pozostałe uduszą się
powietrzem
twoją wodą kolońską
podczas gdy ja z rozlanej wodzy
zrobię sobie ołtarz

zniszczę to akwarium
bo jest tak bardzo
twoje twoje twoje





(106) wykrot

           spłonęło żyto, świt z wykrotu dymi
           idę z palcami mgłą pokrwawionymi

                                 [Grochowiak]

wyjścia były zaludnione
przecisnął się przez kratę w oknie
biegnąc kaleczył pięty

na mszy fioletowe światło
w dziecięcym pokoju nożyczki i przedmioty
ostre ułożone na szafach. już wtedy musieli
przeczuwać

wiedzieli iż w kościele mdlał umyślnie
tłumaczył to nieświeżym kadzidłem
jak go wynieśli na zewnątrz zaczynał biec
i ani się obejrzał

przy rynku sprzedawczyni czereśni.
ma go w garści ma w garści cieknącą ślinę
czereśniarka stara jak życie, jak życie
nieprawdziwa dzieciak iskry pod powieką.

nikt ci synku nic nie da jeśli nie zapracujesz
synku za darmo nawet czereśni nie
dostaniesz tak synku uczyć się życia musisz.
zostaw to gówniarzu nie dotykaj nie twoje.


pobiegł przez wykroty lat dokąd nie powinien
się oddalać miażdżył kradzione owoce

tak synku, nic dostaniesz sam się
ze wszystkiego okradłeś
tak synku
tak


wyjścia były zaludnione
przecisnął się przez kratę w oknie
biegnąc kaleczył pięty

dzieciak oczy pod powieką





(107) JA, BEATRYCZE, MÓWIĘ CI

Nie wierszami do nas, Dante,
nie wierszami.
Nie ukoisz głodnych zmysłów
tercynami.

Nie rymami, Dante, kołysz
nie rymami,
lecz mocnymi i pewnymi
ramionami.

Nie słowami nas zaklinaj,
nie słowami
ale dłońmi, miły panie,
i ustami.

Młoda skóra gładsza, Dante,
niż pergamin
palącymi więc ją zapisz
całunkami.

Rankiem, Dante znów zajmiemy się
wierszami.
Teraz jednak niech cię nazwę
Don Giovanni.





(108) Makatka z Wypstrykania

na początku była jesień liście oddzieliły się od korzeni i pan
stworzył swoją osobę na obraz i podobieństwo człowieka
pan zobaczył że obraz był dobry nawet cyfrowy ale nie posiadał logiki
zmajstrował więc pan na obraz i podobieństwo pro logic
dał mężczyźnie władzę z aktywnym przyciskiem mute
lecz przestrzegł przed pokusami

człowiek porzucił aniołka cieciującego kładkę
i animował swoje kilkanaście cali wiary
rasowo przekrzywiając głowę

moc pana ukryta była za obrazem
w głosie

         zaprawę powiadam wam wysyłam między cegły
         przyłóżcie się zatem do pionu poziomicą którą wam daję
         zaprawę powiadam wam od świtu wam daję rzucając kij
         błogosławieni niech będą ci którzy aportują

na oczach zgromadzonych następuje poświęcenie
przed papieżem na kolanach na błyszczącym papierze
wara wam straszy hycel wara

         zaprawę powiadam wam zrobię z cukru pudru
         już niedługo nadejdę na sondaż ostateczny
         legalnie nienarodzonych kości lub patyka
         zbitego na śmierć z patykiem

na dwóch kończynach stara się łapać równowagę
człowiek wypstrykany lewizną jak słuch barmana

         pstryk pstryk trzymaj pion daj głos

zaprawdę mute





(109) dzień z komiksu

codziennie przydarza ci się jakby sen z efektem
powietrznej poduszki kraksa kraksa rybi oddech

i wiesz: wszystko płynie a ty leżysz
na asfalcie jak na łące nagle

nic się takiego nie dzieje
i jesteś uratowany leżysz na asfalcie

jak na łące i myślisz o ustach nauczycielki kap kap
na dwudziestej szóstej rozpuszcza się krem

odwołane urodziny o jednego mniej a jednak
realizujemy scenariusz: pan w meloniku o lasce

lekarz o silikonie pani z kosmykiem włosów
męża przechowywanym od śmierci o chlebie i wodzie

a pomyśleć że chciała być zakonnicą i się utopić
we krwi świętej i białej więc znowu: odwołana

impreza reguł jakby mniej pijany cień pijany cień
^ do góry   
Strona istnieje od czerwca 2002 r. © Copyright Zespół 2002-2006.
Teksty są własnością autorów. Kopiowanie wyłącznie za zgodą autorów.
south beach Depresja