Index      I etap    II etap    III etap    IV etap    V etap    VI etap    Wyniki

1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16

 
Poezja
51 Maszijah

moje oko jest pułapką na światło
które jest zakładnikiem nocy
z ramienia moich zmysłów co chłoną jak rany
albo turbiny łodzi podwodnych

a potem idzie natchnienie jak
Vlad Tepes z kohortą palowników
który przemocy wielki owad dosiada
moją krew pielgrzymującą

zaświaty idą po mnie
moje opowieści idą po mnie
idzie mój śpiew z widłami
na dębowym trzonku

już teraz czuję jak działa równanie żywiołów
zaczynam się we wszystkich kierunkach
podróżuję ze spadochroniarzami deszczu
w skafandrach kropli

i na ziemi wysokiej rozbijam się w glinę
mój pył formuje pułk prostej ziemi
stamtąd wychodzę tylnymi drzwiami w korzeń
i windą pnia wstrzykuję się w chmurę

tak zakorzeniony nabieram sił
wbijam siekierę w niebo i tryska Bóg
układam się w powstałej ranie
jak w kołysce

przeze mnie - filtr promieniuje
wzbogacone światło
już teraz przyswajalne - ludzkie
bronić przed absolutem

po to jest poezja

27 II 2003



*   *   *   *   *   *   *   *   *   *



sen
2 Hornblower

pomarańczowo iskrzy noc
futrzastość pełznie po podłodze
wyszczerza swoje ostre zęby
nic nie jest tym
czym być się zdaje

w milczeniu duszę każdy oddech
z obawy przed zdemaskowaniem
spotykam rybę która szuka
ale już czego nie pamięta
i nawet nie wie czy jest rybą

idziemy w ciemność ostrych kształtów
kanciaste czując niespodzianki
jak kompas w nocy świecą łuski
moje czy cudze tego nie wiem

zdobywcy nocy której nie ma
bo wszystko traci swoją nazwę
spleceni strachem podążamy
by dać się wchłonąć wielkiej rybie

Jonasze strachem przesiąknięte
w obłędnej karuzeli grozy
znaczonej kręgiem dziwnych figur
na których galop aż do końca

a gdzie jest koniec nikt już nie wie
pomarańczowo iskrzy noc




jus mlb pdy gr uw
51 + 1
2 + + + + 4


no, przecież nie mogę się dać nabrać na Vlada Tepesa? "sen" bezwzględnie pasożytuje na rybie, ale poproszę "sen", jako spójniejszy.

Justyna Bargielska


Poezja

Para: tytuł i ostatnia linijka mordują wiersz w sposób makabryczny. Takie rzeczy powinny być karane nawiązką na TOZ. Środek też pasowałoby podczyścić z Vladów Palowników i przemocy-wielkich-owadów.

Wiersz-konkurent: sam w sobie nie taki rozpaczliwie słaby, jednak nie wytrzymuje napięcia wobec rozpędzonych obrazów i rozbuchanego je est un autre konkurenta. Przypadek pecha w losowaniu, zdaje się.

Miłosz Biedrzycki


Zupełnie różne wiersze. Pierwszy natchniony, buntowniczy, drugi dużo prostszy, bez moralizatorskiego zacięcia - i ten podoba mi się bardziej. Są ciekawe fragmenty w "Poezji", np. "skafandry kropli", ale już tytuł źle wróży, a tautologiczne zakończenie jest gwoździem do trumny dla tego wiersza.

Drugi utwór z tej pary nie jest dobry, nie wiem nawet czy jest średni, ale czuję przynajmniej jakąś szczerość, która promieniuje z tych "pomarańczowych nocy" i to jak widać tutaj wystarczyło.

Trafiłem w piątek na wybór wierszy Herberta w PIW-owskiej "Kolekcji poezji polskiej XX w." We wstępie Herbert pisze: "Najbardziej w poezji współczesnej podobają mi się te wiersze, w których dostrzegam coś, co nazwałbym cechą przeźroczystości semantycznej (termin zapożyczony z logiki Husserlowskiej). Owa przeźroczystość semantyczna, jest to własność znaku polegająca na tym, że w czasie używania go uwaga jest skierowana na przedmiot oznaczony i sam znak nie zatrzymuje na sobie uwagi. Słowo jest oknem otwartym na rzeczywistość.
Mniej natomiast (a czasem zupełnie nie) podobają mi się wiersze gęste od metafor o wydziwnionej składni, "wiersze przedmioty", poza którymi nic nie widać, których celem jest zatrzymanie uwagi czytelnika na mistrzostwie autora."

Paweł Dymek


Los zetknął w tej parze dwa niestraszące horrory. Wizje klasy B, efekty klasy eeee. W pierwszym jest więcej fragmentów zasługujących na uwagę ("zaczynam się we wszystkich kierunkach", "wbijam siekierę w niebo i tryska Bóg"), ale są też koszmary językowe niezamierzone (druga strofa), dowody bezradności wobec języka, a wreszcie poczucie misji poezji, które by może było strawne dla romantycznych improwizatorów, ale dla mnie jest wyłącznie śmieszne.
Dlatego wybieram równie nieciekawy, ale sprawniej napisany "sen".
Graal


sen

Gotowa byłam się poddać. Wybór jednak ułatwiły wybryki gramatyczne Poezji w rodzaju: "a potem idzie natchnienie jak/Vlad Tepes z kohortą palowników/który przemocy wielki owad dosiada/moją krew pielgrzymującą".

Dodatkowo znalazłam coś ujmującego w tych niepoprawnych przecież stylistycznie: "Jonaszach strachem przesiąkniętych/w obłędnej karuzeli grozy/znaczonej kręgiem dziwnych figur/na których galop aż do końca".

Urszula Wacławczyk
^ do góry   
Strona istnieje od czerwca 2002 r. © Copyright Zespół 2002-2006.
Teksty są własnością autorów. Kopiowanie wyłącznie za zgodą autorów.
south beach Depresja