Index      2002   03   04    05    06    07    08    09    10    11    12   WR 2002   |   2003   01   02    03   04    05    06    07    08    09    10    11    12   WR 2003   |   2004   01   02    03   04    05    06    07

http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6601726       Styczeń 2004 Rosa

nie rozrzucaj nóg bez przykrycia



mówili jej -gdy jesteś sama w nocy nie rozrzucaj
nóg bez przykrycia bo często przelatuje ciemny chłód
o dziwnej mocy i to go skusi- . mówili. nie słuchała.

a teraz w każdą noc jest u niej i pod pledy wchodzi i trzyma
i wpija się mackami w poletka zajęte aż do bólu.
i nawet silnym wierzganiem zrzucić go nie może a próśb jej
nie słucha jak jemioła przywarty do upatrzonych miejsc.

pomyślała że go oszuka że ciepłem otuli by rozleniwić
i nagle kawałkami lodu obłoży. a gdy ten puści szpony by szukać
rękawiczek zgarnie za okno na wiatr wyrzuci by go porwał
daleko wynosząc. okna i drzwi zasłoni żeby nie trafił z powrotem.

i wie że nóg bez przykrycia już nigdy nie rozrzuci.

-Rosa- 25.01.2004


http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6576344

Heniu

CASABLANCA



ja zawsze byłem częścią tego białego pianina
choć zawsze zawsze marzyłem o czarnych fortepianach
skazano mnie na małe wiecznie skrzypiące kółka
i ten niski taboret mojego upokorzenia

nie zagram tego raz jeszcze. ona przeciągnęła
zbyt wiele strun w mym pianinie nazbyt rozstrojone
są teraz moje myśli. nie teraz nie zagram.

ja nie dał bym jej tak odejść - banalnie się wtopić
w mgłę dusznego poranka (on wtedy był w płaszczu
uwierzycie? był w płaszczu - mizdrząc się do oczu
milionów załzawionych wielbicielek romansu)

nie zagram tego raz jeszcze. kiss is just a kiss
co za wierutna bzdura w tym tekście brakuje czerni
brakuje krwi, spermy, życia - tylko różowy lukier
na jednym z dziesięciu tortów które tu podaje
podobny do mnie czarnuch tak jak ja jeżdżący
na czterech małych kółkach
skrzypiących bezradnie


http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6532621

Kajub

równolegle z dźwiękiem



chodź. zagramy w ciuciubabkę. oczy przesłonię ci dzisiaj nie dłońmi
a szalem w kolorach jesieni. za chwilę. tymczasem przez podkowy
kolczyków przewieszę dwa dzwoneczki. będą drgać gdy uciekam
znaczyć dźwiękiem ślad po mnie. będą brzęczeć ci w uszach z czterech
stron kwadratu. blisko. daleko. blisko. aż na odległość oddechu. czekaj.
rozkręcę tobą przestrzeń. z sił całych. aż zadrżysz w rytm shake dog shake.

jeszcze. jeszcze. już. szukaj mnie. wiem że mgłą zachodzę. wczepiasz się
w zapach gdy pod powiekami przemykają cienie. a ja się śmieję gdy mylisz
mnie. śmieję gdy mylisz się i przestajesz już wierzyć w wyostrzenie dotyku.
spowalniasz rytm. przeczuwasz że migocę niewyraźnie. a ja uciekam
przez skrzypnięcie drzwi i znikam w jednym z równoległych światów.

wiem. ty wciąż mnie jeszcze odgadujesz. chowam się za plecami własnego
odbicia. łatwiej w ten sposób rozminąć się z tobą. nie chcę zawracać.
mam już trzy nowe lśniące światy. nasz jeden oddam w zastaw. delikatnie.
sentymentem traktuję przecież fotografie. tuż za podpisem stawiam kleksem
kropkę. rozmywam tuszem pożegnanie. wiatr znów wytrącił dzwonkom ciszę.

przyklękłam dziś. chciałam podejrzeć obraz. spojrzałam w równoległą taflę.
w uszach mi nagle dzwoneczki. teraz to ty szeleścisz szeptem. przesłaniasz
jej oczy szalem w barwach jesieni i rozkręcasz nią przestrzeń. śmiejesz się
wtedy. śmiejesz. ona wczepia się w zapach. ty z łatwością odchodzisz.
niewyraźnie migoczesz. znikasz jednym skrzypnięciem kleksem i sentymentem.
a w podkowach z kolczyków brzęczą śmiechem dzwoneczki.


http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6536916

pio

headbull



patrzę prosto w oczy
twoim plecom
śmiało bez zahamowań
opowiadam o wszystkim
co zaszło między nami
gdy spałaś

nawet trzecia para rąk
nie przeszkadza
w tym nowoczesnym tańcu
od kąta do kąta
od rana do rana
wsparłem Cię ramieniem
ale teraz chcę odpocząć
w jakiejś innej scenerii

połówka jabłka
taki kwaśny świat
na własne potrzeby
nie za duży w sam raz
jak z piosenki dziecięcej
drugą połówkę ktoś już dawno zjadł

zasypiam w blasku
księżycowej pełni
pod nieprzebytą ścianą pleców
wybrałem szachy zamiast alpinizmu
poznaj smutne oblicze prawdy
nie wygram nigdy
żadnego teleturnieju
przecież
nawet nie wiem jak to jest
z podwójnym przeczeniem


http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6571822

seahorse

gangrena kopciuszka



wraca tam do dziś, choć wiemy obie, że nie ma po co.

ojciec (zanim przepił złotniczy warsztat) brał ją do gospody,
stawiał wśród kufli jak pozytywkę i klaskał. w drodze powrotnej
zgubił ją z sanek, a sam przepadł. bardzo chciała zostać w niebie
(piętro wyżej, u ciotki Ju), ale kazano jej pożegnać brata i jechać.

drugi (kiedy już spłodził matce prawowitego dziedzica), ćwiczył
przed lustrem w łazience mowy tronowe, a na niej pięści. za nic
nie odezwałby się do niej wprost, bo mieszkała w kącie korytarza.
sąsiadka - dobra wróżka ukradkiem karmiła ją ciastkami, w mroku
gładziła po chudych łopatkach. państwo bawili w salonie.

brat zajeżdżał na strych księżycową karetą. co noc szła do niego
z wyciągniętymi rękami. budził ją dwunasty krzyk z dołu. gnała
z gardłem ściśniętym od złotego kurzu, gubiąc kapcie na schodach.

krzyczę nieraz: daj może mnie te cholerne nożyczki i spirytus,
przecież i tak jej zostanie supełek na pamiątkę. babcia mruczy
coś o urojeniach i odwraca wzrok. nie zawiesza nawet.


http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6542640

Marcin Jagodziński

365 metafor na każdą pozycję seksualną



nawijając makaron myślę tylko o ciałach: miękną
niczym we wrzątku pszenica durum. myślę o metaforach,
które układasz, gdy się do snu układamy, jak zwykle
opuszczając dzień przez awaryjne wyjście. wiesz,

zamiana przedmiotu w podmiot (liryczny -- dodajmy),
zawsze przyprawiała mnie o frustratio reggiano, oddalała
od ciebie. dzięki odrobinie pikanterii najlepiej smakują
najprostsze potrawy, gotowane we wrzątku przez pięć

do siedmiu minut. zawrzemy jak woda umowę o szeptach,
że wszystko sobie powiemy, że nic nie zostanie na dnie garnka,
że palce lizać i kochanie, możesz mi podać sól?
bo sam nie sięgnę.


http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6546426

atma

święto Sigi



razem wybierzmy się w podróż do odległego timbuktu.
nieznanego interioru, który gdzieś między sahelem.
równikowym lasem, a piaskowymi wydmami, żółtozłotym
amarantowym piaskiem kropelki wody zbiera z mgły.
kolczaste krzewy czarnego lądu, rzeka niger w zakolu.
to nic że jest nam stąd daleko, jak do krainy oceanii
wysp papui-nowej gwinei. wspiąć się na płaskowyż
bandiagara, gdzie wioski tellemów ze ścian urwiska,
wyrastały domów termitierą przepastnego płaskowyżu.
po linach w cmentarzysko życia, co odeszło i stało się
skorupką, świętych naczyń dla tych co w nich pokarm
pożywali, umieli ponoć latać oni w przestworzach.
biesiada, uczta, piwo z prosa w tańcu za zmarłych
przodków w obrocie gwiazd raz na sześćdziesiąt lat.


http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6589834

wilczysko

zima [krajobraz z tobiaszem]



mróz rybia nasza rozmowa
twoja mała klimatyzacja
moje kółeczka żyroskopów
sanki na wyprzedaży

więc trzymam pion kamienie nie spadają
przewiewna wstrzyknięta w małych dawkach
trafiasz pod rękawiczki i już się nie boję
nosić twojego dziecka na rękach i na twarzy

lubisz gdy się uśmiecham
chłopiec idzie pod górę
skrzydła płóz ponad głową
bezwiednie nasłuchuję

klatka jest pełna pierza
w oddali szczeka pies


http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6589507
^ do góry   
Strona istnieje od czerwca 2002 r. © Copyright Zespół 2002-2006.
Teksty są własnością autorów. Kopiowanie wyłącznie za zgodą autorów.
south beach Depresja